Rozmowa: Rzeczpospolita i Bartosz Wolff | [email protected]

Bezpieczeństwo produkcji, transportu czy magazynowania to wycinek działalności przemysłowej, który pod względem uwagi poświęconej przez zarządzających ustępuje kwestiom finansowym, jakościowym czy kadrowym. Tymczasem zaniedbywanie czy wręcz pomijanie kwestii związanych z zachowaniem bezpieczeństwa – zarówno ludzi, towaru jak i urządzeń – może w nagły sposób doprowadzić do upadku nawet najbardziej stabilnej finansowo firmy.

Już wkrótce poniższy artykuł ukaże się w dodatku Bezpieczeństwo w przemyśle
w dzienniku “Rzeczpospolita”

O ile część niebezpieczeństw i zagrożeń związanych z procesem produkcyjnym czy transportem jest oczywistych i relatywnie przewidywalnych, o tyle te najgroźniejsze są przez polskich przedsiębiorców nadal traktowane w kategoriach “niemożliwych” do zdarzenia. Dotyczy to przede wszystkim zagrożeń związanych z wybuchami pyłów, gazów czy par cieczy, które niosą za sobą bardzo poważne konsekwencje. Jak przekonują specjaliści, istnieje szereg branż, w ramach których problem zagrożenia wybuchem jest marginalny, jednak nawet tam należy zachować czujność. “Niejednokrotnie mieliśmy do czynienia z sytuacją, gdy w zakładzie produkcyjnym nagle pojawiał się nowy półprodukt stanowiący duże ryzyko związane z potencjalnym wybuchem. W takich sytuacjach pracownicy albo nie mają świadomości zagrożenia, albo nie wiedzą jak postępować z niebezpiecznym materiałem, by nie narażać się na najgorsze” – mówi Bartosz Wolff, prezes GRUPY WOLFF od lat zajmującej się wdrażaniem systemów i rozwiązań minimalizujących ryzyko i następstwa wybuchów przemysłowych.

Bartosz Wolff dodaje, że nadal znaczącym problemem wśród przedsiębiorców i podległych im pracowników pozostaje brak odpowiedniej wiedzy na temat produktów stanowiących zagrożenie. “Dla większości osób oczywistym faktem jest, że gaz ziemny czy opary benzyny są wybuchowe. Sytuacja wygląda zupełnie inaczej w przypadku pyłów, które również mogą być niebezpieczne. Mimo to nie poświęca się im odpowiedniej uwagi” – przestrzega. Jednocześnie dodaje, że zagrożenie stanowią nawet najbardziej pospolite, wręcz domowe, substancje jak chociażby… cukier czy mąka. “Wielu właścicieli czy inżynierów kierujących dużymi zakładami przemysłowymi nie ma świadomości, iż wykorzystywane w ich fabrykach materiały stanowią poważne ryzyko. I nie mam tu na myśli substancji o często enigmatycznych nazwach jak choćby żywica węglowodorowa, która może ulec zapłonowi niemal od pstryknięcia palcem, ale również tak powszechne substancje jak mąka, cukier, pył drzewny czy pył węglowy” – uświadamia.

„Dla większości osób oczywistym faktem jest, że gaz ziemny czy opary benzyny są wybuchowe. Sytuacja wygląda zupełnie inaczej w przypadku pyłów, które również mogą być niebezpieczne. Mimo to nie poświęca się im  odpowiedniej uwagi.”

Jako branże najbardziej narażone na eksplozje, eksperci wymieniają w pierwszej kolejności przemysł drzewny, energetyczny, spożywczy oraz – co zrozumiałe – szeroko pojęty przemysł chemiczny i petrochemiczny.

Wolff zgadza się z powszechną teorią, że jednym z najczęściej popełnianych błędów jest niedoszacowanie ryzyka związanego z potencjalnym zagrożeniem. Opowiada, że w trakcie rozmów z osobami odpowiedzialnymi za zarządzanie bezpieczeństwem w zakładach przemysłowych bardzo powszechną reakcją są słowa typu “Przecież u nas przez 20 lat nie było żadnego wybuchu”. “Trudno odebrać logikę takiej postawie, jednak z podobną sytuacją spotykamy się na drogach. Przez ostatnie lata jeździłem autem bez wypadku, mimo to kupując nowy samochód wybrałem model z poduszkami powietrznymi czy systemem ESP” – porównuje prezes GRUPY WOLFF.

„Jednym z najczęściej popełnianych błędów jest niedoszacowanie ryzyka związanego z potencjalnym zagrożeniem.”

Nic tak dobitnie nie wpływa na świadomość skali ryzyka wśród laików jak bliskie doświadczenie kontrolowanego wybuchu. To właśnie chęć poprawy świadomości w środowisku przemysłowców spowodowała, że GRUPA WOLFF zbudowała pokazową instalację, w której wykonywane są testy wybuchowości rozmaitych produktów stosowanych w przemyśle. W ostatnim czasie takie prezentacje odbyły się m.in. podczas Kongresu Pożarnictwa na Stadionie Narodowym, a także dla dużych koncernów, w tym Grupy PGE działającej w sektorze energetycznym czy grupy Pfeifer & Langen, jednego z największych producentów cukru w Polsce.

Jak cukrownie z grupy Pfeifer & Langen zwiększają bezpieczeństwo produkcji?

“Realizowaliśmy także testy z kakao, herbatą i słodem jęczmiennym stosowanym w przemyśle browarniczym. To niesamowite jak potężna siła drzemie w zaledwie kilkuset gramach tych produktów” – przestrzega Wolff.

Eksperci podkreślają, że w Polsce nadal nie istnieją wiarygodne statystyki pokazujące skalę występowania niekontrolowanych wybuchów w sektorze przemysłowym. Wiele zdarzeń jest bowiem przez przedsiębiorców ukrywane, co niejednokrotnie prowadzi do powtarzania się bliźniaczych błędów. “Spora dawka wiedzy dotycząca popełnionych błędów oraz wnioski z tym związane nigdy nie ujrzą światła dziennego. Nie pozwala to innym firmom unikać tych samych błędów” – żałuje Wolff.

Zobacz nasze pokazy wybuchów

Wybuchy pyłów słodu jęczmiennego, węgla, cukru i herbaty na otwartej przestrzeni

Tłumienie wybuchu

Wybuch pyłu cukru w filtrze zabezpieczonym panelem dekompresyjnym. Na rurociągu zastosowano klapę zwrotną, dzięki czemu nie doszło do propagacji skutków wybuchu przez rurociąg do pozostałej części instalacji.